8.08.2013

Rozdział 5.

,,Prawda jest niczym burza.
Przychodzi do ciebie, możesz ją słyszeć
I jakże gorzką niesie wieść.
Nadchodzi, by niszczyć.''

           Moje martwe serce, które niczym kamień tkwiło w mojej równie martwej piersi ciążyło mi w tej chwili niemiłosiernie. Było jak dowód winy wskazujący na sprawcę. A tym sprawcą była śmierć. Miałam ochotę chwycić za nóż i własnoręcznie je wyciąć. Miałam ochotę zdeptać je, aby nie mówiło mi o moim stanie.
       
    Szłam ciężkim i szybkim krokiem, za wędrującym spokojnie Darianem. Zaciskałam miarowo pięści, aby powstrzymać się od krzyku. Kiedy przybyliśmy pod posiadłość mojego demonicznego towarzysza, poczułam nieprzyjemny ucisk w okolicach żołądka. Zabawne jak martwi ludzie reagują, na niektóre sprawy. 

Czy za chwilę dowiem się czegoś o sobie?

A jeśli tak naprawdę, to nie to chciał mi pokazać Darian?
Poszłam za nim do jego wypasionego salonu i przysiadłam w atłasowym fotelu. Darian krzątał się chwilę po pokoju, a po moment potem trzymał w ręku jakąś zniszczoną gazetę. Przyjrzałam mu się ze zdziwieniem kiedy mi ją podawał, ale chwilę potem zamarłam. Czułam, że kręci mi się w głowię, ale opanowałam i przyjrzałam się dokładniej pierwszej stronie, na której tkwił bardzo jednoznaczny nagłówek:

,,Brutalne morderstwo we wrocławskim parku'':

,,W Parku Brochowskim znaleziono ciało zamordowanej kobiety. Ofiara miała około 25-30 lat. Na jej ciele znaleziono wiele ran kutych oraz niewielkich otarć, świadczącej o wcześniejszej przemocy. Jednak policja jako przyczynę śmierci podała ranę postrzałową w brzuch.

Kobieta nie miała przy sobie dokumentów. Do tej pory nie zidentyfikowano ciała(...)''

Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Gazeta była sprzed 2 lat. Wpatrywałam się w swoje zdjęcie jeszcze przez chwilę, a potem zerknęłam na Dariana. Jego twarz była jak zwykle nieprzenikniona, nie skażona nawet jednym odcieniem emocji.

 – Nie zidentyfikowano ciała, więc skąd pewność, że to ja... – Byłam, jaka byłam, ale żeby mnie od razu mordować?
I przede wszystkim dlaczego, ktoś chciał mnie zabić?
Przypadek?
Przecież nie strzela się do kogoś bez celu, prawda?

 – Złożyłem małą propozycję Radzie – prawie zapomniałam o nim, spojrzałam na niego jeszcze nie wybudzona z myśli i mruknęłam niezadowolona, że przeszkadza mi w rozmyślaniach – będziesz mogła wrócić na jakiś czas do świata żywych.
Czy ja dobrze usłyszałam? Nie miałam pojęcia jak zareagować. To raczej nie był żart, bo Darian rzadko kiedy żartuje, ale akurat taki i to w takich okolicznościach pasowałby do niego. Jednak znając jego i usposobienie reszty wiedziałam, że nic za darmo i gdzieś tkwi haczyk.
 – Najpierw powiedz cenę. – Twarz wykrzywiła mu się we wrednym uśmiechu, który pasowałby idealnie do profilu jakiegoś psychopaty.
 – Zrzekasz się dyrektywy Trzeciego Kręgu i przechodzisz pod mój całkowity nadzór. – Roześmiałam się. Może nie powinnam, ale to zdanie rozbawiło mnie całkowicie.
  – I tak jestem pod twoim nadzorem.
  – Czego nie rozumiesz w stwierdzeniu ,,całkowity nadzór''? – Coś we mnie drgnęło, chciałam chwycić za jakieś ostre narzędzie i nadziać na nie tego dupka. Powstrzymałam się. Chociaż propozycja była kusząca, to nie wyobrażałam sobie przystania na takie warunki.
 – Sądzisz, że wiedza o moim życiu jest właściwą ceną za spędzenie wieczności przy twoim boku, jako twoja niewolnica?
 – Tak właśnie myślę. – Wypadałoby powiedzieć po moim trupie, ale skoro już nim byłam, to musiałam wymyślić coś innego.
 – Wyjdę na górę, bez gwarancji czy się czegoś dowiem, a i tak będę musiała... – reszta tego zdania nie przeszła mi przez gardło. Może Darian był inny niż reszta nadzorców, ale nadal był demonem. A to, że ukrywał swoje prawdziwe oblicze i udawał miłego, znaczyło jedynie, to że nie wiem tak naprawdę na co go stać.
 – A i tak będziesz musiała oddać w pełni swoją duszę mnie.
 – I mam uwierzyć, że te warunki niby zaproponowała Rada?! – Wstałam wściekła, a moim ciałem trzęsły dreszcze.
To było niesprawiedliwe, ale kuszące. Chociaż na chwilę wyjść na górę. Zobaczyć to czego nie pamiętam i mieć szansę na odzyskanie pamięci.
 – Mam inny pomysł – Darian skrzyżował ręce na piersi, czekając na to co powiem.
 – Przystanę na to jedynie wtedy, kiedy wpiszesz do umowy, że oddam ci duszę jedynie wtedy, kiedy odzyskam pamięć. – Prychnął. Nie podobało mu się to, gdyż wiedział, że będzie musiał się trochę natrudzić. Będzie musiał mi pomóc, bo inaczej mnie nie dostanie. Zaśmiałam się w duchu, nad wspaniałością tego planu. Czekałam na ruch Dariana.
 – Niech tak będzie.

Kiedy trafia się tutaj, do Piekła. Jesteśmy pod nadzorem Rady, to oni decydują o przebiegu kary i całym ,,życiu' w Piekiełku, jednak każda dusza jest przypisana do jakiegoś nadzorcy okręgu, czyli ja do Dariana. Kiedy oddałabym duszę Darianowi tylko on może decydować o moim losie. Rada ani nikt inny nie ma na to wpływu. Dlaczego to jest takie niebezpieczne? Właśnie dlatego, że jest się wtedy marionetką w rękach demona. Kiedy coś nie pasuje można zawsze odwołać się do Rady, a w przypadku, który proponuje ten dupek jestem całkowicie skazana na jego wolę.

           Miałam wyruszyć do świat żywych po tak zwanym wypędzeniu Amicusa z naszego terenu. To nawet lepiej, bo mogłam się przygotować, do tego wyczynu i przyzwyczaić do myśli, że być może skończę jako własność Dariana. Miałam żal do siebie, że przystałam na to, ale czułam, że to jedyna szansa, aby zawalczyć o wspomnienia.
Z jednej strony chciałam, żeby mi się udało, a z drugiej nie. Już sama nie wiedziałam co gorsze.
Być służką D., czy żyć ze świadomością niewiedzy?
Chyba to drugie. Darian nie może być aż tak zły prawda? No przynajmniej taką miałam nadzieję.

           Napuściłam wody do niewielkiej, pokrytą rdzą wanny. Potrzebowałam kąpieli, nawet w ohydnej wannie. Musiałam zmyć z siebie ten okropny kurz. Co z tego, że za chwilę i tak będę cała brudna, ale przynajmniej na chwilę zaznam odświeżenia.
Woda była lodowata. O ironio. Jestem w piekle, a kąpie się w zimnej wodzie.
Owinęłam się w śmierdzący ręcznik i założyłam pozornie czyste ubrania. Stare rzuciłam w kąt, później je wypiorę.
Niespodziewanie usłyszałam pukanie do drzwi. Przestraszyłam się, gdyż nie miałam pojęcia kto lub co to mogło być.
Wykluczyłam Dariana, on nie musiał pukać, w ogóle nie musiał korzystać z drzwi.
Zanim podeszłam do drzwi, chwyciłam nóż leżący koło łóżka. Kupiłam go kiedyś na targowisku w pierwszym kręgu. To był dobry, prawie nieużywany bowie*. Wiele razy uratował mi skórę, niestety wiele razy zostawiałam go w domu...
Otworzyłam niepewnie, zaciskając po kryjomu dłoń na rękojeści broni.
  – Liliana Jar? – Ochrypły głos dobiegł do moich uszu zanim zdążyłam w pełni się wyłonić. Stał przede mną młody chłopak, mniej więcej mojego wzrostu. Wodniste oczy wpatrywały się we mnie z lekką irytacją i niechęcią.
 Człowiek. Chociaż tyle.
  – To ja – odpowiedziałam nieznajomemu. Nadal nie wiedziałam czego mam się spodziewać, więc schowałam za siebie nóż, aby mężczyzna nie mógł go zauważyć. Mały element zaskoczenia.
 – Mam wiadomość od niejakiego Vicktora Deladrisa.