31.05.2013

Rozdział 3.

,,Z cichego świata w światy wiecznie drżące.
W nową dziedzinę, nieśmiertelnie ciemną.''

            Kiedy się obudziłam leżałam we własnym łóżku. Wprawdzie wokół panowała ciemność jednak nie było śladów po zaszłych wydarzeniach. Czułam się dziwnie jakby ktoś wywiercił mi dziurę w mózgu. Ręką namacałam zapalniczkę. Po pokoju rozeszło się światło. Ogarniało tylko nie wiele tuż przed moimi oczami, to i tak dawało namiastkę ukojenia.
 – Już myślałem, że nigdy się nie obudzisz – wiem, że na dźwięk tego głosu nie powinnam czuć ulgi, ale ją poczułam. Spojrzałam w miejsce skąd dochodził głos i poświeciłam. Darian siedział w moim starym fotelu wpatrując się we mnie swoimi równie ciemnymi co ciemność przed chwilą ślepiami.

Chciałam wstać, ale natychmiast zakręciło mi się w głowie.
 – Co ty tu robisz? – Nie należał do osób, czy raczej istot, które przejmowały się innymi.
 – To się chyba nazywa ''niesienie innym pomocy''. Znalazłem cię nieprzytomną na ulicy, upiory chyba próbowały się do ciebie dobrać. Tak właściwie to przypuszczam, że to ja byłem ich celem, a ty jako moja podopieczna...
 – Zaraz?! – Zerwałam się jak oparzona. – Upiory? Na ulicy? To... co z nieczystymi?
 – Nieczystymi? – Zamyślił się na chwilę. Spoglądając na mnie z lekko zmrużonymi oczami – pewnie musieli ci zrobić małe pranie mózgu.
 – Więc to wszystko się wydarzyło... nie miało miejsca?
 – Ale co się wydarzyło? – Widziałam po jego minie, że ma ochotę na pikantne szczegóły.

Poczułam ulgę. Wielką i cholerną ulgę. Nie było nieczystych. Nie było tego wszystkiego. To tylko moja wyobraźnia. Brutalna ale tylko wyobraźnia. Darian wstał, a jego długie włosy omiotły jego chudą twarz.
 – Przyjdź jutro do mnie, to pogadamy. – I zniknął, a dokładnie to się rozpłynął.
Do tej pory nie wiem czym on jest, czy demonem, czy czymś innym. Sam Darian nie chce zdradzić szczegółów, a ja wolę nie naciskać na niego.
           Położyłam się ponownie pogrążając w letargu. Spotkanie upiorów naprawdę obniża drastycznie poziom energii, dodatkowo moja głowa bardzo boleśnie pulsowała.
Moje sny są pozbawione obrazów, tak jak większości osób. Jednak kiedy już coś widzą, to albo ciemność, albo jakieś makabryczne sceny. Najczęściej związane ze swoją śmiercią. To taka mała pokuta, za bycie złym.

             Po obudzeniu może i nie czułam się lepiej, nie byłam też wypoczęta. Podładowałam trochę baterię. Przebrałam się w zgniło zieloną bokserkę i jakieś znoszone spodnie. Przemyłam twarz dla orzeźwienia. Musiałam odwiedzić Dariana i szczerze powiedziawszy byłam niezwykle zainteresowana czego może ode mnie chcieć.
            Na zewnątrz jak zwykle było parno i duszno. Po ulicy snuli się ludzie, wyglądający jak typowi bezdomni. Omiotłam te żałosne sceny wzrokiem i wyciągnęłam fajki. I tak mi nie zaszkodzą.
Ode mnie do Dariana było jakieś 1,5 kilometra. Droga była żmudna; krajobraz składał się ze zniszczonych budynków, a niebo było po prostu ciemną zadymioną kopułą. Gdzieniegdzie znajdowały się małe kopce z parującymi otworami. A ziemia wymieszana była z piaskiem. Ciemność rozświetlały wtopione w nieliczne skały latarnie z dymiącymi knotami.

            W końcu stanęłam przed największym w tej okolicy domem. Warto dodać, że też najlepiej wyglądającym. Zapukałam do drzwi, przy pomocy ogromnej kołatki z głową... rogatego diabła i czekałam. Po chwili usłyszałam szczęk zamka i pisk otwieranych drzwi. Ujrzałam głowę Dariana, który wpuścił mnie do środka. W jego domu byłam tylko raz, teraz jest drugi.
Korytarz był ciemny, a ściany w kolorze ciemnego brązu, zauważyłam że wisi tam jakiś obraz, ale nie miałam czasu się jemu przyjrzeć. Przeszliśmy do przestronnego salonu, z wielkim kominkiem. Usiadłam w złoto brązowym fotelu spojrzałam wyczekująco na mojego opiekuna.
Zajął miejsce naprzeciwko mnie i skrzyżował ręce na piersi wpatrując się z zamyślonym wyrazem twarzy przed siebie.
 – Yhym – zachrząkałam, jednak nie zwróciło to jego uwagi.
 – Cóż – zaczął po jakiś pięciu minutach. – Wczorajsze wydarzenia uświadomiły mi, że Amicus pragnie przejąć nasz Krąg. – Uniosłam z zaciekawieniem brwi. Niezbyt rozumiałam co ja mam z tym wszystkim wspólnego. Byłam tylko jakąś podopieczną.
 – Amicus wie, że jesteś pod moją dyrektywą.
 – A co z innymi – wiedziałam, że Darian ma kilku podopiecznych, lecz nigdy żadnego z nich nie poznałam.
 – Kilku z nich doniosło mi, że również zostało zaatakowanych w podobny sposób.
 – Och i dlatego zjawiłeś się u mnie – skrzywił się z lekką odrazą.
 – To zabrzmiało prawie jakbym się martwił.
 – Prawie.
 – No cóż, nie możemy dopuścić żeby ten stary pierdziel panoszył nam się tutaj, jakby był u siebie, dlatego też mam dla ciebie pewne zadanie.

Chciałam powiedzieć, że to nic nowego, albowiem cała moja egzystencja oprócz bezsensownego snucia się składa się właśnie z zadań wyznaczanych przez niego, ale w normalnych okolicznościach nie zaprasza mnie do siebie.

 – Pójdziesz do Czwartego Kręgu i spotkasz się z Vicktorem Deladrisem.
 – A kto to?
 – Dawny wróg, obecny prawie sojusznik – popatrzyłam na niego jak na idiotę, ale grzecznie to zignorował i wyciągnął kopertę, zapieczętowaną jego własną pieczęcią. – Przekażesz mu to. Na wstępie powiedz, że jesteś ode mnie, najlepiej wspomnij, że jesteś moją służącą, czy kimś takim, bo jak dowie się, że jesteś tylko podopieczną może cię zbagatelizować.
 – Mam powiedzieć, że jestem twoją służką? – Miałam ochotę mu przywalić i to mocno. Służąca w piekle to trochę wyżej postawiona niewolnica. Używana w kilku celach, a najbardziej popularnym jest po prostu seks.
 – A co chcesz powiedzieć, że jesteś grzesznicą? – Oniemiałam. Co ten dupek sobie wyobrażał. Co mnie niby obchodzi, że jest jakiś ważnym demonem, czy innym czortem. Nie będę się poddawała za jego służącą. Mógł być stary i potężny, ale JA nie będę się zniżać do poziomu jakieś seksualnej zabawki. Tak naprawdę to do tej pory nie byłam w stanie określić jego fizycznego wieku, mógł mieć zarówno 25 jak i 35. To wszystko świadczyło niestety o tym, że był bardzo stary, a granica jego fizyczności po prostu się zatarła.

 – Radzę trzymać język za zębami Lil, mimo wszystko nie zapominaj kim jestem, a teraz już idź, bo czas pomimo tego gdzie jesteśmy jest ważny.

Chciałam trzasnąć drzwiami, ale one niestety same się za mną zamknęły. A ja miałam przed sobą cholernie irytujące zadanie.


1 komentarz:

  1. Zaintrygowałaś mnie. Chodziłam po bloggerze od *zerka na zegarek* jakiejś godziny i szukałam czegoś lekkiego, zabawnego, takiego do poprawienia humoru...I jak zazwyczaj los mnie pokierował inaczej. A mianowicie do ciebie. Sama musisz przyznać, że twoje opowiadanie jest zupełnie inne od tego, czego szukałam.
    I musze coś przyznać. Mimo, że los i Licho maczało w tym *odgaduję bezbłędnie* palce, jestem z tego powodu niezmiernie zadowolona. Bardzo rzadko się zdarza, że w tej bezkresnej przestrzeni blogów i opowiadań, można znaleźć co.ś interesującego. A tu proszę - przypadek i mam to przed oczami.:)

    Bohaterka taka, że nic tylko ja utulić, lub kupić jej tasak, by mogła wszystkich, którzy ją denerwują, zamordować.
    Co do Doriana, jest z deczka upierdliwy i potrafi wyprowadzić z równowagi, ale i jego nielubić się nie da:)

    Rozpisałam się trochę, potrułam ci jakichś nic nieznaczących rzeczy.
    Ale na koniec jeszcze coś dodam. Dodaję twoje opowiadanie do obserwowanych i z wielką ciekawością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń